czwartek, 4 października 2018

Michał opisuje drugi dzień wycieczki


Drugiego dnia po przebudzeniu  o 7:30 zeszliśmy  do Willi Carlton na śniadanie, które było w formie bufetu szwedzkiego(podobnie jak w innych obiektach wypoczynkowych znajdujących w mieście oraz  w  Zachodniej Europie). Na bufecie  znajdowało się pieczywo, wędliny, ser, sałatki,  ogórki, dżem, oliwki, ciasta, naleśniki, z  napojów które się tam znajdowały: to herbata, kawa  i mleko, oprócz tego można było znaleźć, kakao, miód oraz płatki zbożowe. Po śniadaniu  spakowaliśmy  bagaże i poszliśmy zwiedzać Muzeum Tatrzańskie, tam czekał na nas przewodnik, który opowiadał o dziejach  tego największego podtatrzańskiego kurortu. 











W muzeum pokazano izby góralska wraz z wyposażeniem, sprzęt pasterski, strój góralski oraz przyrządy do wyrobu sera. Na pierwszym piętrze przedstawiona była geologia powstawania Tatr. W gablotach można było znaleźć skały osadowe, magmowe oraz podział dziejów ziemi w jakim powstawały te najwyższe polskie góry. Oprócz tego była pokazana przyroda Tatr, można tam było znaleźć niedźwiedzie, jelenie, kozice, orły, świstaki, wilki i żbiki, pokazano również roślinność na piętrach.







 Po zwiedzeniu Muzeum, wróciliśmy na miejsce pobytu. Tam kilka osób udało się zwiedzać kolejne muzea, a my podjechaliśmy na ulicę Bronisława Czecha. Tam wysiedliśmy z busa i poszliśmy ulicą Przewodników Tatrzańskich do Kuźnic. To jedyna arteria komunikacyjna z której korzystają podmiejskie busy, dorożki konne, dawniej kursowały także autobusy PKS- u. Kiedy minęliśmy skrzyżowanie na Bystre i Olczę zrobiliśmy piknik  na łące, tam zajadaliśmy się drożdżówkami po krótkim odpoczynku doszliśmy  pod  kolejkę. 




O 12:50 weszliśmy do budynku i po przejściu przez bramki  weszliśmy na  odnowiony przesuwany peron. Kolejka przeszła modernizacje 11 lat temu. Tam podjechał duży wagon i cała ekipą weszliśmy do gondoli. O 13:00 wagonik ruszył z Kuźnic, było to pierwsze doświadczenie dla tych, którzy po raz pierwszy mogli zobaczyć jak wjeżdża się kolejką. Z wagonika widać było Pustelnię świętego Brata Alberta i schroniska  na Kalatówkach. Po kilku minutach dojechaliśmy do stacji Myślenickie Turnie. Tam przesiedliśmy do drugiego wagonika, którym wjechaliśmy na sam szczyt. Po dotarciu na miejsce  wyszliśmy na platformę widokową. Tam  pan przewodnik pokazywał nam szczyty, które było widać w oddali i opowiadała nam o tej górze. Jest to jedyny ośrodek narciarski o charakterze Alpejskim. Tam znajduje się najtrudniejsza trasa narciarska, która prowadzi  grzbietami Hali Gąsienicowej, co roku to miejsce odwiedzałem wiosną, kiedy kończy się sezon narciarski. Czego dowodem jest właśnie wjazd na Kasprowy a na stokach wśród pełnego słońca błękitu nieba  w krystalicznej postaci bieli się śnieg, po którym narciarze pokonują całą trasę.  Przy skrzyżowaniu szlaków zrobiliśmy  grupowe zdjęcie. Było to niezapomniane przeżycie ponieważ grupa była tam pierwszy raz. Po czym część grupy wróciła wagonikiem. 




Najbardziej mi się podobało schodzenie ze szczytu, z Kamilem, Dominiką, panią Edytą i dwójką opiekunów. Trasa była wymagająca, ale widoki i tak wszystkich zachwyciły. Szlak przebiegał  nieopodal krzesełek z Hali Goryczkowej, pokazywałem wszystkim trasę narciarską, z której korzystałem w kwietniu. Na szlaku było dużo kamieni i  całe połacie kosodrzewin, ale i tak trasa mi się podobała,  przekonałem się jak tu jest latem, a jak jest zimą. Pan przewodnik pokazywał też Giewont, który było widać ze szlaku, oraz masyw Czerwonych Wierchów- nazwa wzięła się od zmiany kolorystyki roślinności, kiedy w okresie jesiennym zmienia kolor na czerwony. Po kilku minutach doszliśmy do  pośredniej stacji kolejki, gdzie skręciliśmy w prawo, osiągając piętro regla górnego, gdzie rosło dużo smreków. Około 16:00 zmęczeni lecz szczęśliwi zeszliśmy do Kuźnic.





Potem  zjechaliśmy busem pod Krokiew, skąd pani Edyta podwiozła nas pod Hotel, spod którego wyruszyliśmy do Katowic. Wycieczka bardzo nam się  podobała. Ale  najważniejsze, że mieliśmy piękną słoneczną pogodę, która dopisywała przez dwa dni pobytu. Podróż w obie strony również była ciekawa, cały czas  można było obserwować lądujące samoloty na płytę lotniska Balice, rozbudowę nowego odcinka Zakopianki, którą w przyszłych latach przejazd pod Tatry skróci się  o godzinę, przez co jazda będzie szybsza niż do tej pory. Była to pierwsza taka wyprawa tak licznej grupy w te najwyższe polskie  góry. Taki wyjazd zdarza się bardzo rzadko, jest to naprawdę wielkie przeżycie dla takich osób, które jeszcze nie były  na takich wysokościach. Dojeżdżając do bramek autostradowych, czy stojąc na czerwonym świetle na niektórych skrzyżowaniach przypominałem sobie rolę z jasełek z lat poprzednich. Na miejsce zbiórki dojechaliśmy około godziny 20:00. Tam podziękowaliśmy instruktorom za udaną wyprawę.
Opracowanie: Michał Hajkowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Kosmos"

W ramach współpracy z Panią Ewą Kokot w projekcie Future Artist otrzymaliśmy nowe zadanie. W tym roku wypada Rok Stanisława Lema, jest to zw...